Szwendając się po bezkresnym świecie miałam wrażenie że jestem tu sama. Nikt mnie nie potrzebował, nie lubił, nie szanował. Byłam wyrzutkiem bez swojego miejsca na świecie. Było ze mną coraz gorzej, nie miałam do kogo się odezwać i zaczęłam rozmawiać ze zwierzętami, rozumiałam je a one mnie. To było moje jedyne towarzystwo od czasu śmierci Randiego, wilka który mnie uratował i który sam stracił życie by mnie obronić. Był moim bohaterem i przyjacielem. Trudno było mi się pogodzić z tym ale wiedziałam że z góry czuwa nade mną.
Chodziłam przez góry, łąki, równiny i tajgi, w końcu weszłam do lasu gdzie postanowiłam odpocząć przy jeziorku. Moje zmysły wyczuwały że nie jestem sama, słyszałam czyjeś kroki i szelest drzew, czułam jakiś zapach i widziałam jak krzaki się poruszają.
Byłam spragniona więc wzięłam szybki łyk i kiedy się odwróciłam zobaczyłam jakąś waderę, z pięknym pawim ogonem. Patrzyła się na mnie ze zdziwieniem.
-Cześć. Powiedziałam nieśmiało.
-Witaj. A co ty tu robisz? Spytała się
-Chciałam się tylko napić ale już idę. Odparłam
-Czekaj! Zatrzymała mnie -Jestem Seber, alpha tutejszej watahy. A ty?
-Jestem Slur, samotna wilczyca. Powiedziałam ze smutkiem
Seber patrzyła się na mnie z żalem w oczach, w końcu powiedziała
-Może byś chciała dołączyć do mojej watahy, tam na pewno znajdziesz swoje miejsce.
Zaskoczyła mnie ta oferta, lecz nie była do końca przekonana czy nie skończy się tak samo jak w poprzednich watahach, lecz postanowiłam spróbować,
-Serio mogę?
-Oczywiście. Uśmiechnęła się wadera
-Dziękuje. Odwzajemniłam uśmiech
<Seber?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz