Odszedłem od własnej rodziny pozostawiając ją na pastwę losu, pastwę wilków ognia. Nie jestem z siebie zadowolony, ale cóż... Trzeba żyć dalej. Moja matka nie po to oddała za mnie życie żebym teraz użalał się nad sobą i planował samobójstwa. O nie. Mam zamiar czerpać z życia garściami, a zacząłem od wzięcia największej, czyli znalezienia watahy. Słyszałem od paru duchów, że gdzieś niedaleko pewna wadera ma własną watahę, postanowiłem ją odszukać i dołączyć o ile uzyskam zgodę.
~poszukiwania~
Moje poszukiwania trwają o wiele dłużej niż mówiły mi duchy. Poleciły mi trzymanie się leśnej ścieżki, to miało zagwarantować mi dojście na główny teren watahy. Gó*no prawda. Ścieżka zaprowadziła mnie do jakiegoś olbrzymiego wodospadu, choć nawet może i laguny. Rozejrzałem się wokoło podchodząc bliżej wody, która z ogromna siłą spadała w dół. Powoli mrużąc oczy schyliłem łeb i zaczerpnąłem łyk orzeźwiającej wody. Tego mi było trzeba. Pijąc, byłem strasznie zamyślony; Moje myśli jednak zostały rozwiane, gdy ktoś bez krępacji usiadł obok mnie. Otworzyłem oczy i nie od razu spojrzałem tajemniczej osobie w oczy (ma to związek z moja przeszłością), wpierw zobaczyłem jej odbicie w wodzie. Obok mnie siedziała dostojna niewiasta o bardzo dziwnym, lecz imponującym pawim ogonie.
- Cześć. - powiedziała. - Kim jesteś? Nie widziałam Cię tutaj wcześniej.
- Nazywam się James. - wyjaśniłem szarmancko, dopiero teraz zagłębiając się w jej oczach, które były nieprzeciętnie kasztanowe. - A ty?
- Seber. - odparła z delikatnym uśmiechem.
- Ach... To pewnie ty prowadzisz Watahę Srebrzystego Potoku. - westchnąłem.
- Tak, chcesz dołączyć?
- O ile mogę. - dodałem z nadzieją na twierdzącą odpowiedź.
<Seber, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz