Tej nocy spakowałam, więc wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyłam w drogę. Gdy stałam na wzgórzu spojrzałam ostatni raz na piękne tereny mojej watahy. Poczułam łzę na policzku. Zauważyłam cień biegnący w moją stronę.
-Hayden!- krzyknęła wadera
Cień robił się coraz wyraźniejszy. Wkrótce stanęła przede mną moja siostra- Elizabeth.
-Gdzie tyś się wybierasz?- zapytała
-W świat, siostro.- powiedziałam
-Ale ...- jęknęła, a z jej oczu popłynęły łzy
-Lizzy, tak trzeba.- powiedziałam spokojnie- Jestem pewna, że będziesz dobrą Samicą Alfa. To było twoje marzenie.
-Nie chcę, żebyś nas opuszczała.- załkała
-Wiem, ale nie mam wyboru.- powiedziałam smętnie po czym ją uściskałam
Załkała cicho.
-Kocham ciebie i rodziców.- uśmiechnęłam się lekko- Powiedz to im.
-Obiecuję.- powiedziała ocierając łzy
Nagle zza pagórka pokazało się prześwitujące słońce.
-Idź już.- powiedziałam- Niedługo się obudzą. Opowiedz im wszystko.
-Jasne.- mruknęła
Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
-Hay?- usłyszałam głos Lizz
-Tak?- spytałam odwracając się
-Kocham cię.- powiedziała
-Ja też cię kocham.- uśmiechnęłam się delikatnie- Pamiętaj o mnie.
-Zawsze.- odwzajemniła uśmiech
Odwróciła się ruszyła w kierunku watahy. Wtedy widziałam ją po raz ostatni- Schodzącą z pagórka w świetle wschodzącego słońca.
Ja nadal stałam na pagórku.
Nie długo wszyscy wstaną, myślałam, Muszę iść, bo mnie zobaczą.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie na piękne tereny. Łza powoli spłynęła mi z policzka. Obróciłam się i zrobiłam jeden krok. On od razu dodał mi sił. Jeszcze trzy. Poczułam, że dam radę. Zatrzymałam się. Chciałam się odwrócić i jeszcze raz spojrzeć ...
Nie, pomyślałam, Dam radę. Zaczęłam powoli iść przed siebie. Zeszłam z pagórka i poszłam jeszcze dwa kilometry. Spojrzałam do tyłu. Teraz pagórek oznaczający granice watahy był bardzo mały. Zdusiłam szloch i brnęłam dalej.
Słońce prażyło niemiłosiernie. Około południa udało mi dojść do lasu. Cień drzew od razu dał mi ulgę. Nie zaszłam daleko, a zaczął tam już panować pół mrok. Szłam dalej przez las. Wydawało się, że nigdy się nie skończy. Byłam okropnie zmęczona, a futro kleiło mi się od potu.
Dochodził wieczór. Nagle ... Nie wiedziałam czy to halucynacje z powodu gorąca czy prawda. Ale przede mną stał mały stawik, a zaraz za nim jaskinia z cudownym cieniem.
Od razu podbiegłam do stawika i skosztowałam wody. Była prawdziwa! A co tam prawdziwa- była pyszna. Gdy wypiłam tyle by zaspokoić pragnienie poczułam wielkie zmęczenie.
Udałam się, więc do jaskini. Cień dał jeszcze większą ulgę niż las. Od razu zapadłam w głęboki, spokojny sen ...
Gdy się obudziłam był środek nocy. Postanowiłam się odświeżyć i weszłam do strumyka. Potem usiadłam na kamieniu i przypatrywałam się pięknemu księżycowi w pełni.
-Cudowna noc, prawda?- spytał melodyczny głos
Aż podskoczyłam. Odwróciłam się szybko. Za mną stał najprzystojniejszy basior świata. Od razu się w nim zauroczyłam. Był cały kremowy, a jego oczy były cudownie błękitne. Miał lekkie białe pasy na plecach i łapach.
-Jak cię zwą, śliczna pani?- spytał uśmiechając się, a jaki jego uśmiech był cudowny ...
-Hayden.- wyjąkałam nie mogąc oderwać od niego wzroku- A pan?
Roześmiał się lekko.
-Żaden ze mnie pan.- powiedział melancholijnie- Mów mi Layka. Choć moje pełne imię to Laykano Caspian Mattrew Junior.
Zaśmiałam się, choć nie wiem dla czego.
-Moje pełne imię zaś brzmi Hayden Anabeth Lyanne Clarisse.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Potem on przybliżył się do mnie i lekko mnie przytulił.
-Hayden.- powiedział- Obiecaj, że zostaniesz ze mną na zawsze. Zostań moją żoną.
C.D.N....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz