Pożegnałem się z Slur i poszedłem do swojej jaskini. Cały
czas rozmyślałem o tym, co zobaczyłem.
Jeszcze raz wyjrzałem z jaskini przed snem i popatrzyłem na
gwiazdozbiór.
Poczułem motyle w brzuchu.
Czy ja się zakochałem?
Nie…
Potem mijały tygodnie, a my ze Slur spotykaliśmy się codziennie. Co raz bardziej się poznawaliśmy,
aż w końcu staliśmy się przyjaciółmi.
Pewnego dnia postanowiłem, że zabiorę waderę w pewne
miejsce, o którym istnieniu wiedziałem tylko ja. Umówiliśmy się rano pod jej
jaskinią.
- Cześć. – powitała mnie
- Cześć. – odparłem i podszedłem bliżej
- Gdzie chcesz mnie zabrać? – spytała z uśmiechem
- To już zobaczysz na miejscu – odparłem tajemniczo.
Ruszyliśmy. Spacerowaliśmy sobie po łąkach i lasach, zdawało
by się, że nasze terytorium nie miało granic. Gadaliśmy sobie w najlepsze. Raz
to strzeliłem jakiegoś suchara, a potem rozbawiłem waderę niemalże do łez.
Ogólnie było miło i wesoło.
- Kiedy dojdziemy? – niecierpliwiła się już Slur
- Jeszcze kawałek – odparłem
W końcu dotarliśmy. Na pierwszy rzut oka był to niezbyt
ciekawy gąszcz jakiś starych drzew, krzewów i paproci. Złapałem waderę za łapę
i razem z nią przeszedłem przez szczelinę w ostrych liściach.
I oto ukazało się moje miejsce.
Na środku znajdowało się jeziorko z krystalicznie czystą
wodą, tak czystą, że było widać głębokie dno. Wokoło kwitły zielone drzewa,
kwiaty, i jabłonki. Na górze był baldachim z drzew, który dawał cień przed
piekącym w teraźniejszych dniach słońcem, a w wiosnę przepuszczał ciepłe
promienie , ponieważ nie był jeszcze tak obrośnięty w liście. Z kolei w jesień
na tafli wody dryfowały kolorowe liście, a całe moje zacisze mieniło się
pięknie od brązu i czerwieni po pomarańcz i żółć.
Slur zaniemówiła.
- I co? – spytałem z uśmiechem
- Tu jest cudownie – powiedziała, cały czas oglądając się
wokoło i podziwiając piękno miejsca.
Popatrzyła na mnie.
Zobaczyła mój chytry błysk w oku, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić,
złapałem ją w pół i razem z nią skoczyłem do wody.
Wpadliśmy obydwoje do krystalicznego jeziorka, ona z
piskiem, ja ze śmiechem.
- Oh ty! – krzyknęła wściekła. Szybko jednak zdenerwowanie z
niej uleciało i na jego miejsce wstąpiło rozbawienie.
- Slur, pływasz? – spytałem szczerząc zęby w uśmiechu,
kładąc się na plecach na wodzie.
Ona podpłynęła do mnie i zaczęła chlapać na mnie wodą ze
śmiechem.
Spędziliśmy tak całe popołudnie.
Na zabawach i
paplaninach o wszystkim i o niczym.
<Slur^^?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz